Cześć.
Właśnie kończy się weekend, dlatego przychodzę do Was z mini podsumowaniem tego tygodnia.
To był jeden z tych spokojniejszych tygodni, bo nie miałam zbyt dużo zaliczeń. Byłam całkiem radosna i nie stresowałam się, ale do pewnego momentu. W czwartek miałam informatykę, na której teraz tworzymy własne strony internetowe. Specjalnie wcześniej w domu zrobiłam już taką stronę i wiecie, wydrukowałam sobie po prostu wszystko co po kolei powinnam zrobić tak, żeby ułatwić sobie pracę. W szkole nie wiadomo dlaczego cała strona się zepsuła, mimo że robiłam wszystko dokładnie tak jak robiłam w domu. Nie wiem jaki jest problem, ale zaczęłam ogromnie panikować. Teraz w czwartek mamy ostatnią lekcję na skończenie tej strony i będzie nieciekawie, jeśli nie zdążę. Muszę poprosić nauczyciela o pomoc, bo naprawdę nie wiem w czym tkwi problem. Sama prośba o pomoc dodatkowo dokłada mi stresu...
Dodatkowo na pp robimy prezentacje. Mamy straszne zaległości, bo wszyscy powinni byli skończyć prezentowanie ich już w styczniu. Jest marzec, a my jesteśmy chyba nawet nie w połowie. Mamy ustaloną kolejkę, jakie osoby po kolei mają prezentować swoje prace, ale nauczycielka ma paskudną pamięć i nawet o tym nie przypomina tylko zaczyna sama prowadzić lekcję. No i wiecie, zawsze znajdą się takie osoby, które jak zobaczą, że nauczyciel o czymś zapomniał to one mu o tym nie przypomną. Więc jest dziewczyna, która ma gotową prezentację, ale nie mówi o tym, że ją ma i to już którąś lekcję z kolei. Nie wiem co robić w takiej sytuacji, bo ja z koleżanką jesteśmy w kolejce dopiero gdzieś pod koniec. Będziemy miały problem, jeśli nie zdążymy się zaprezentować, bo nie mamy żadnej oceny - tylko taką naciąganą, żeby I półrocze nie było puste (w sumie więcej niż połowa osób z klasy jest w podobnej sytuacji).
Wiem, że pewnie za bardzo panikuję, ale nie lubię takich sytuacji, które wynikają nie z mojej winy tylko z winy innych ludzi albo sił wyższych. Potrzebuję kontroli.
------
W piątek po lekcjach byłam w bibliotece i wypożyczyłam 3 książki: "Tego lata stałam się piękna" Jenny Han, "Naondel" Maria Turtschaninoff, "Patriota" Marie Lu.
Sobotę spędziłam na nauce na sprawdzian z chemii i angielskiego, odrobiłam też prace domowe. Udało mi się posprzątać dom, trochę odpocząć i pojechać na małe zakupy do marketu. Wieczorem oglądałam też z rodzicami film "Monte Carlo" z 2011. Później zrobiłam plan na przyszłe tygodnie, bo czeka mnie znowu ciężki i pracowity czas. Lubię mieć wszystko zapisane w kalendarzu, żeby o niczym nie zapomnieć. Fajnie jest też rozplanować sobie naukę, bo wtedy jakoś "łatwiej" mi się żyje, może w trochę mniejszym stresie.
Dzisiejszy dzień był dosyć podobny, bo ponownie uczyłam się na chemię i angielski, posprzątałam łazienkę i udało mi się skończyć książkę - "The love hypothesis". Całkiem mi się podobała swoją drogą. Mam ciągłe wrażenie, że powinnam robić więcej, uczyć się więcej i ogólnie więcej pracować. Źle się czuję jak odpoczywam, bo mam poczucie, że marnuję czas i mogłabym zamiast tego np. być bardziej przygotowana na sprawdzian albo po prostu być bardziej produktywna. Żyję z wiecznym poczuciem winy.
Jest mi trochę ciężko. Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku ♥
Wiesz, z doświadczenia mogę powiedzieć, że to poczucie winy kiedy odpoczywasz naprawdę nie przyniesie nic dobrego, będziesz potem tylko bardziej sfrustrowana, bo w końcu zacznie Ci brakować sił i ani nie odpoczniesz ani nic nie będziesz w stanie zrobić :(. Nie bądź dla siebie zbyt ostra.
OdpowiedzUsuńCo do planowania w kalendarzu - dobra opcja, bo jak coś zapiszesz, to zwalniasz miejsce w mózgu, nie musząc o tym pamiętać.
Dbaj o siebie <3
Staram się z tym walczyć, ale żyłam bardzo długo z myślą, że to zupełnie normalne uczucie. Teraz trudno mi się odzwyczaić.
UsuńDziękuję. Ty też o siebie dbaj <3