Cześć.
Dzisiaj jest moja impreza urodzinowa - łączona z pięćdziesiątką taty. Przeraża mnie to, bo nienawidzę zbiorowisk ludzi, a ma tam być ich około 50. Nie będzie tam żadnych moich znajomych - bo ich nie mam - tylko rodzina i koledzy taty. Impreza zaczyna się o 19, a sala jest zaklepana do 3 w nocy. Mam nadzieję, że nikt nie zostanie do końca i będę mogła się szybko stamtąd zwinąć.
Tak jak już pisałam ostatnio, w środę byłam w Olsztynie. Jechałam razem z koleżanką z klasy jakoś przez przypadek, ale dzięki temu czułam się delikatnie bardziej komfortowo. Jechałam do Olsztyna, a ona wracała. Jazdy na mieście szły mi dobrze, na pewno lepiej niż tydzień temu, więc jestem z siebie bardzo dumna.
Oprócz tego w szkole szykuje się najbardziej wymagający tydzień. Mam wrażenie, że piszę tak za każdym razem - wy pewnie też. Możliwe, że uda mi się zdobyć stypendium, ale wisi to na włosku. Jeśli zawalę choćby jeden sprawdzian to mogę zapomnieć o stypendium. Mam codziennie sprawdziany, czasami nawet kilka jednego dnia, bo coś dodatkowo poprawiam. Mózg mi już wybucha od nauki. Nie chodzi mi chyba konkretnie o same pieniądze, tylko o to, że stracę jedyną rzecz jaka mi w życiu wychodzi - czyli dobre oceny. Moje życie towarzyskie nie istnieje, nie jestem w niczym dobra, nie mam żadnych specjalnych umiejętności, więc nauka to jedyne co mi zostało. Jak stracę też to, to tak jakby będę miała potwierdzenie, że jestem faktycznie totalnie do niczego.
Mama powiedziała mi kilka dni temu, że zapisała mnie na wizytę u psychologa. Nie wiem czy to dobry pomysł, bo ja i tak nie będę z nikim rozmawiać. Powiedziała mi, że widzi że sama sobie nie radzę. Przykro mi się zrobiło, bo nie wiedziałam że aż tak to widać, myślałam że jestem dobra w ukrywaniu tego. No ale co prawda to prawda - praktycznie co wieczór płaczę do poduszki i nie mogę się uspokoić.
Jeśli chodzi o odchudzanie to próbuję jeść mniej. Nie mogę rzucić się na głęboką wodę w tym tygodniu, bo chcę być jak najbardziej skupiona i nic nie może mnie rozpraszać. Później już nic nie będzie mnie ograniczać. Z tego co ostatnio sprawdzałam to ważę ponad 66kg. Nie jest dobrze, ale mniej więcej trzymam się w tych granicach.
"Moje życie towarzyskie nie istnieje, nie jestem w niczym dobra, nie mam żadnych specjalnych umiejętności, więc nauka to jedyne co mi zostało. Jak stracę też to, to tak jakby będę miała potwierdzenie, że jestem faktycznie totalnie do niczego."
OdpowiedzUsuńBoże jak bardzo widzę w tym siebie z czasów szkoły! Miałam tak samo: wychodziło mi odchudzanie i nauka. Zero chłopaka, przyjaciół, kontaktu z rodziną. Ufff, trzymaj się mała, z czasem to się zmieni. Tymczasem trzymam kciuki za odchudzanie!
Chciałabym sama jakoś to zmienić, ale po prostu nie potrafię. Mam nadzieję, że z wiekiem będę bardziej 'jakaś'. Dziękuję Ci bardzo i nawzajem, powodzenia w odchudzaniu :)
Usuń