Możecie mnie kojarzyć z mojego pierwszego bloga "Zawsze niewystarczająca", który ostatecznie usunęłam. Będę opisywać tu moje codzienne zmagania i swego rodzaju drogę do perfekcji.
czwartek, 18 marca 2021
31.
Wczorajszy dzień był dziwny. Wieczorem matka zaczęła mi wmawiać, że znowu mi odbija, bo nie chcę jeść mięsa. "To pewnie kolejny nowy sposób na schudnięcie", "znowu robisz to samo"... Powiedziała, że jak będę miała słabe wyniki krwi to będzie mi na siłę wpychać mięso do buzi. Nawet nie wiem jak opisać to co wtedy czułam. Matka uznała, że wymyślam i mam jeść jak normalny człowiek. Co jest złego w byciu wegetarianką? Naprawdę nie rozumiem czemu ktoś kto nie je mięsa ma być mniej normalny niż ten który je je. To bez sensu. Ostatecznie się rozryczałam i powiedziałam jej, że nawet nie stara się mnie zrozumieć i próbuje mi wmówić jak bardzo głupia jestem. Zagroziła, że nie będę jeździć na konie jeśli nie będę jeść mięsa. Tak, bo zabieranie tego co jako jedyne sprawia mi przyjemność w życiu jest takie super. Kocham szantaż. Później zaczęła mówić, że jestem psychiczna bo smażę jedzenie na suchej patelni (nie zawsze tak robię!!!!) i jem kanapki bez masła. Mówiła też, że źle się odżywiam (to ona je pełno słodyczy - nie ja) i że nic nie wiem o życiu, bo przecież tylko ona doświadczyła w życiu złych rzeczy. Powiedziałam wtedy, że młode osoby też mają problemy i choroby psychiczne, a ona mi na to, że nie mam prawa mieć problemów psychicznych, bo mam ciepło w domu. Jestem przecież taka niewdzięczna. Tata później powiedział, że możemy pójść do dietetyka, ale ja ogólnie zawsze byłam na anty jeśli chodzi o dietetyków, bo słyszałam o wielu przypadkach gdzie dietetycy dawali ludziom z nadwagą diety po 1200 kcal, żeby schudli i to chyba dość drogie, więc yyyy. Powiedziałam tak rodzicom i mama znowu zaczęła się wydzierać. Wtedy powiedziałam, że ona mnie w ogóle nie kocha i tylko próbuje ze mnie zrobić osobę obłąkaną. Może przesadziłam z tym, że mnie nie kocha - tak się czuję, ale mogłam już sobie odpuścić mówienie tego. Po tych słowach to myślałam, że mi coś zrobi. Ostatecznie zaczęła się na mnie wydzierać - mówiła, że mam się stąd wynosić. Czułam się wtedy jak jakiś pies. Nigdy aż tak się na mnie nie wydzierała. W tamtym momencie ryczałam tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Powiedziałam jej, że nie chciałam i przeryczałam tak w łóżku kilka godzin. Matka później przyszła do mnie i powiedziała, że nigdy nie usłyszała tylu niemiłych słów, mam się do niej nie odzywać i że jej nawet nie przeprosiłam. Przecież jestem taką okropną córką. Byłam, jestem i zawsze będę. Zawsze wszystkiemu winna.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Myślę, że głównym powodem zachowania Twojej matki była obawa o Twoje zdrowie. Tylko nie umiała tego lepiej przekazać i uciekała się do szantażu. Wegetarianizm nie jest niczym złym, tylko trzeba pamiętać, żeby uzupełnić wszystkie potrzebne składniki odżywcze.
OdpowiedzUsuńNiestety dobrobyt nie zapewnia ochrony przed chorobami psychicznymi (lub fizycznymi).
Pieczenie na suchej patelni czy kanapki bez masła na pewno nie świadczą o obłąkaniu. Ja sama przez wiele lat nie lubiłam masła, a teraz czasem jem kanapki z masłem, czasem bez.
A dlaczego chcesz jeszcze schudnąć? W którymś z wcześniejszych postów napisałaś, że nie masz nadwagi.
Na pewno nie jesteś okropną córką. Bardzo dużo się uczysz i dbasz o oceny, więc rodzicie na pewno są z Ciebie tak naprawdę zadowoleni. Uważam, że nie masz powodów, by czuć się winna. :)
Wiem, że ona się martwi. Przykro mi, że nie umie ze mną porozmawiać bez rozpoczynania awantury.
UsuńNie chcę już chudnąć - myślę, że już wystarczy. Chociaż często nachodzą mnie głupie myśli, że chyba jednak jeszcze chcę i dlatego te ciągłe zmiany zdania. Przede wszystkim nie chcę, żeby znów zaniknął mi okres, bo z tym są tylko same problemy. Zauważyłam, że jeśli schodzę poniżej 60kg to go nie mam.
Dzięki za komentarz <3
Ludzie boją się tego, czego nie rozumieją. Nasi rodzice i ich rodzice tak byli wychowani - prawdziwy obiad to mięso, ziemniaki i surówka. Nie bez powodu zresztą jest słynne "zjedz mięsko, zostaw ziemniaczki". Nie wiem do końca, jaką masz relację z mamą, czy wszystko tak ciężko u Was przychodzi, ale może jeśli nie, to spróbuj z nią usiąść i na spokojnie poopowiadać, dlaczego wegetarianizm itd.
OdpowiedzUsuńOdniosłam też wrażenie, że jakieś wsparcie masz od taty. Ogólnie to rzeczywiście pójście do dietetyka to nie jest tania zabawa, ale już raczej nie ma aż tylu "szpecjalistów", którzy dają diety na 1000 kcal. Może poszukaj na znanymlekarzu kogoś z Twojej okolicy, kto ma dobre opinie.
Niestety z moją mamą bardzo ciężko się rozmawia, bo nie akceptuje zdania innego niż swoje. Jeśli chodzi o tatę, to jest dla mnie bardziej ulgowy, ale gdy jest po mojej stronie, to matka strasznie się denerwuje. Ostatecznie nigdy nikt nie jest po mojej stronie, bo matka grozi, że rozwiedzie się z tatą dlatego, że ten jej nie wspiera.
UsuńZ tym dietetykiem to pewnie masz rację, ale nie chcę narażać moich rodziców na dodatkowe koszty, kiedy i tak płacą mi za jazdy, które tanie wcale nie są... Po prostu czułabym się głupio prosić ich o kolejne pieniądze.
Myślę, że najlepszym wyjściem dla mnie będzie przeboleć te kilka lat, kiedy mieszkam z rodzicami i póki co jak najbardziej ograniczyć jedzenie mięsa.
Bardzo dziękuję za komentarz ♥