Schudłam póki co tyle co nic. Dziś zjadłam mało, więc liczę na porządniejszy spadek wagi.
Przeczytałam dziś na raz "Confess" od Colleen Hoover. Na goodreadsie oceniłam ją na 4/5 gwiazdek.
Przyszły mi dziś dwie paczki z vinted. Jedna to 2 sweterki w romby (na lato się nie przydadzą raczej, ale będą idealne na jesień *za jeden dałam 5 zł*). Druga to "Niewidzialne życie Addie LaRue", za którą dałam tylko 17 zł. Teraz czekam na jeszcze dwie paczki (1 - tamte dni, tamte noce + kolejna część której tytułu nie pamiętam, 2 - hopeless). Czasem na vinted można dorwać fajne książki za grosze. To dla mnie super rozwiązanie, bo wolę mieć swoje książki niż je wypożyczać, ale z racji, że nowe książki ze sklepu trochę kosztują to chociaż w ten sposób mogę zaspokoić swoje żądze (?).
Wczoraj byłam w bibliotece i wypożyczyłam 3 książki: "Confess" (dziś przeczytane), "Harry Potter i Więzień Azkabanu" i "Królową Cieni", czyli któryś już z kolei tom Szklanego Tronu.
Czuję, że jeśli nie jestem chuda to nie jestem atrakcyjna. Nie wiem czy tak jest naprawdę, ale tak się czuję. Nie żebym kiedykolwiek czuła się szczególnie atrakcyjna... Dosłownie triggeruje mnie wszystko. Oglądam film, serial, czytam książkę i od razu myślę, że główna bohaterka jest super tylko dlatego, że jest chuda. Jak ma chłopaka to dlatego, że jest chuda. Wyobrażam sobie, że ktoś się we mnie zakochuje tak jak np. w serialu, a później uświadamiam sobie, że nie jestem chuda, więc nigdy czegoś takiego nie przeżyję, bo nikt się mną nie zainteresuje kiedy wyglądam jak wyglądam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz