poniedziałek, 4 lipca 2022

95. Monotonia, czyli safe space

Hej. Żyję sobie jakoś. Trochę monotonnie, ale jeszcze nie zdecydowałam się żeby coś zmienić. Mój typowy dzień to leżenie w łóżku, czytanie książki, siedzenie na telefonie i jedzenie. Nie mam siły żeby robić coś więcej. Bardziej chodzi o siły psychiczne niż fizyczne, chociaż właśnie zdążyłam się rozchorować. Od wczoraj boli mnie gardło i to tak ostro, próbuję się jakoś ratować, bo nie jestem chętna na wizytę u lekarza. 

Zamówiłam 16 książek z empika. Oszalałam? Bardzo prawdopodobne. Nie napadłam na bank ani nic, przeznaczyłam na to pieniądze, które dostałam na urodziny. Nie mam ostatnio potrzeby kupowania ubrań, bo wolę chodzić do lumpa (mam taki swój ulubiony, gdzie w piątek wszystko jest za 2 zł, a nie chodzi tam nikt zainteresowany ubraniami jakie ja lubię, więc zawsze znajduję coś super). Uznałam więc, że zasłużyłam na duży książkowy prezent. Trochę mnie to boli, ale bardzo chciałam przeczytać akurat te książki, więc raczej zbyt długo nie będę cierpieć. Większym problemem jest to, że zamówiłam je bezpośrednio do empika i będę te książki musiała jakoś donieść do domu. Mam już przygotowany plecak i jakieś 2 torby. Będę z tym wyglądała jak wariatka, ale czego się nie robi dla późniejszej przyjemności z czytania. Idą mi też 3 książki z vinted, które dorwałam naprawdę za grosze. Już wspominałam, że mi odbiło? 

Odezwał się do mnie "kolega", z którym chodziłam do podstawówki. Chodzimy razem do liceum, ale do innych klas. Przez ostatnie dwa lata miał mnie w dupie, a teraz nagle pisze do mnie z pytaniem czy chcę się spotkać. Kolejny raz się na to nie nabiorę. Wcześniej się nabrałam i to nie raz. Za każdym razem okazywało się, że po prostu wszyscy jego znajomi wyjechali i nie ma z kim wyjść. Czułam się jak idiotka, za każdym razem. Mimo to dalej z nim wychodziłam, ale chyba już zmądrzałam. Nawet nie mam zamiaru wchodzić w tą wiadomość. Mam dosyć bycia na drugim planie. Nie chcę, żeby ktoś traktował mnie w ten sposób. Nie jestem zdesperowana. Może i nie mam żadnych przyjaciół, ale nie zejdę tak nisko, żeby spotkać się z kimś kto źle mnie traktuje tylko dlatego, że nikt inny mnie nie lubi.

Nie czuję potrzeby chudnięcia póki co. Żyję sobie jakoś. Mam siłę się uśmiechać i cieszyć życiem na tyle ile mogę. Nie jestem już taką suką jaką byłam żyjąc na jednym posiłku dziennie. Jestem większa, ale niekoniecznie nieszczęśliwa. Głosy często się odzywają, bywa że ulegam, ale staram się z tym walczyć. Wiem, że jeszcze z tego nie wyszłam. Możecie to zaobserwować czytając moje posty, które wyglądają jak wyglądają ("wracam do diety" a zaraz "nie chcę tak żyć" i w kółko). Jak tak na to patrzę to chce mi się śmiać i płakać jednocześnie. Żal mi siebie. Chociaż próbuję... Prawda?

A tu macie foteczkę szczupłej pani z tumblera. Mam cały folder wypełniony zdjęciami tego typu, więc będziecie musiały je oglądać przez co najmniej rok *z myślą, że jednak dłużej*. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz