niedziela, 25 czerwca 2023

166.

Cześć.

Zrobiłam sobie chwilową przerwę, ale teraz postaram się pisać mniej więcej regularnie.

Ostatni szkolny tydzień był bardzo nudny i leniwy, dlatego na lekcjach albo czytałam albo robiłam testy z prawka. W czwartek byłam w Olsztynie i szło mi ok. W piątek było zakończenie roku szkolnego i niestety pogoda nie dopisała. Zakończenie mieliśmy na parkingu przed szkołą, ale w trakcie wyczytywania osób wyróżnionych zaczęło mocno padać, więc zebraliśmy się do klas. 

Jeśli chodzi o samo zakończenie - zobaczyłam się wtedy z moją najbliższą koleżanką z klasy po jakimś tygodniu nie widzenia się (ona mieszka jakoś pół godziny od naszej szkoły - w ciągu roku szkolnego mieszka w internacie, ale na ostatni tydzień szkoły pojechała do domu). Ona jest jedyną osobą, którą mogłabym nazwać słowem 'przyjaciółka', co okazało się, że wygląda tak tylko z mojej strony. Zostałam przez nią potraktowana jak powietrze. Tylko się ze mną przywitała (raczej od niechcenia... to ja do niej podbiegłam żeby się przywitać), a później miała mnie w dupie i gadała ze swoimi koleżankami (które mieszkają z nią w jednym mieście i widzi się z nimi praktycznie cały czas). Nie jestem zła na to, że rozmawia z innymi ludźmi, bo jasne że ma do tego prawo. Po prostu poczułam się zignorowana na maksa i wykluczona z rozmowy - one gadały i pokazywały sobie wzajemnie jakieś zdjęcia oczywiście mnie pomijając. Nie wiedziałam czy mam tam stać jak słup soli i udawać że wszystko jest super czy po prostu sobie pójść i rozbeczeć się przy wszystkich. Kiedy rozeszliśmy się do klas to nagle zaczęła ze mną rozmawiać (jej koleżanki nie chodzą z nami do klasy), a po wszystkim nawet na mnie nie zaczekała żeby porządnie się pożegnać (nie zobaczymy się do września, bo ona nie lubi nigdzie wychodzić) i po prostu sobie poszła. Uświadamiam sobie, że chyba zawszę bedę dla innych "którąś z kolei", nigdy nie będę najważniejsza. Ludzie potrzebują mnie tylko wtedy, kiedy nie mają do kogo innego pójść. Nie wiem jak mam się z tym czuć. No nic, po zakończeniu miałam umówioną wizytę na paznokcie - wstawię wam efekt na końcu wpisu.

W sobotę głównie patrzyłam się w sufit i zastanawiałam się nad swoją egzystencją. Wizytę u psychologa mam 3 lipca. 

Dzisiaj pojechałam z rodzicami do Torunia. Moim śniadaniem były 2 gałki lodów (miałam jakiś darmowy kupon do wykorzystania do dzisiaj), na obiad naleśniki z twarogiem, owocami i bitą śmietaną, a na kolację byliśmy w KFC gdzie zjadłam qurrito i frytki. Bardzo zdrowo, wiem. Zapisałam się też dzisiaj na plac (oczywiście mówię o prawku) w środę, a w czwartek mam egzamin wewnętrzny: teorię i praktykę. Muszę poważnie cisnąć z tymi testami...

Mimo, że nie jem zdrowo to jem zdecydowanie mniej. Patrzę na swoje ciało w lustrze i ciągle zastanawiam się czy to co widzę to naprawdę ja. Wyglądam paskudnie. Jak mogłam się tak roztyć?





2 komentarze:

  1. Oj tez nie poznaję się w lustrze. Do 2022r nigdy nie miałam nadwagi, ten jeden rok to zmienił, masakryczne uczucie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo wszystko pamiętaj, że nie jesteś teraz gorszą osobą. Trzymam kciuki za zejście do wagi prawidłowej ❤️

      Usuń