Waga rano 57,1. Zjadłam śniadanie, bo mama wstała przede mną. Kiedy jest w domu, to wolę to śniadanie zjeść, żeby później nie było żadnej awantury. Swoją drogą, kiedy jem śniadanie, to mam większe obawy, że zaraz zacznę się obżerać. Serio czuję się bezpieczniej jedząc mniej.
Dziś konkretnie muszę się zabrać do roboty. Ostatnio tak strasznie brakuje mi motywacji i ciągle jestem zmęczona. Nie może tak być, bo kolejne tygodnie są naprawdę zawalone, a nie chcę dostać słabych ocen. Dziś nauka na chemię, powtórka na niemiecki i znowu ćwiczenia z czasami z angola, bo mam problem z odróżnieniem kiedy ma być który (no oprócz takich oczywistych wiadomości, gdy jest np. podane kiedy coś się wydarzyło). Nie mogę ciągle leżeć i odpoczywać, bo później będę tego żałować. Myślę, że poczytam też teksty z polskiego (podręcznik), żeby przypomnieć sobie o co w nich chodziło, bo nic nie pamiętam.
Za odpoczynek i ćwiczenia mogę zabrać się dopiero od godziny 17 - nie wcześniej!!!!! Dyscyplina dyscyplina i jeszcze raz dyscyplina.
EDIT: Jest po 20 i zdążyło się sporo wydarzyć. Pouczyłam się, zjadłam zupę, dotarły pączki i zjadłam jednego. Co do tych pączków, to czuję się oszukana, bo na stronie było napisane, że mają w 100g jakieś 280 kcal, a tu na opakowaniu, że 314... No, ale i tak zjadłam i był dobry, ale nie zjadłam drugiego. Przed osiemnastą zaczęłam jeździć na rowerku i nabiłam 1h. Znowu oglądam binge filmiki i odpoczywam. Życzcie mi powodzenia jutro na chemii i na niemieckim. Nie chcę znowu zawalić :)
BILANS
- 1x kanapka z paprykarzem wege + 1x kanapka z szynką ? kcal
- zupa warzywna z ziemniakami ? kcal
- pączek bezglutenowy 314 kcal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz