Hej. Postanowiłam, że będę tu pisać częściej niż co drugi dzień - ot tak naszła mnie ochota. W końcu to swego rodzaju pamiętnik, więc mam nadzieję, że nikogo nie zanudzę częstymi postami.
Kiedy to piszę jest jakieś 20 minut po szesnastej. O 17:30 mam dodatkowy angielski, który trwa 2 godziny. Totalnie nie chce mi się iść :( Zdążyłam już zrobić wszystko do szkoły, więc jestem zadowolona. Martwi mnie jednak to, że kartkówka z chemii (moja klasa pisze ją w piątek) podobno jest dziwna i są na niej rzeczy, których nie było na lekcji. Po prostu świetnie - kocham tych nauczycieli. Boję się, że mimo, że się na nią uczę to nic mi to nie da. Pisałam dziś też sprawdzian z matematyki i mam nadzieję, że poszedł mi dobrze - zobaczymy. Jutro czeka mnie odpowiedź ustna z niemieckiego (jeśli na mnie trafi). Słówek nauczyłam się już w zeszłym tygodniu, więc nie powinno być większych problemów - tak przynajmniej myślę.
Od rana sączyłam pepsi max - to wiśniowe. Kocham je całym sercem, serio. To jest chyba najlepszy napój zero jaki kiedykolwiek piłam. Czuć ten specyficzny posmak słodzika, ale tak jest chyba w każdym napoju zero. Jakoś po 15 zjadłam pomidorową z makaronem. Nie wiem czy to możliwe, ale chyba skurczył mi się już żołądek, bo myślałam, że po tej zupie żygnę, a rano nawet nie byłam głodna. No chyba, że mam zwidy.
Ciągle mam dylemat jeśli chodzi o tłusty czwartek. Nie wiem czy zamówić pączki czy jednak nie. Znalazłam takie bezglutenowe, które w 100g mają trochę mniej niż 300 kcal, co chyba nie jest takim wielkim wynikiem. Są dwie sztuki w opakowaniu, a ono ma 200g, czyli jakbym zjadła takiego jednego pączka w czwartek, to chyba nie wyszło by jakoś szczególnie dużo kcal. Na początku chciałam zamówić jakieś z czekoladą itp., ale paczkę ta cukiernia wysyła jeśli zamówisz 6 pączków!!!!! A jeden kosztuje 8 zł... Zrezygnowałam więc, bo szkoda kasy i ja tylu pączków nie zjem, a nie lubię marnować jedzenia.
Waga 58,4kg. Halo, czemu tylko 100g? Jem mało, staram się ruszać i dupa. Czemu za pierwszym razem jak starałam się schudnąć to leciały kilogramy za kilogramami. Nie rozumiem dlaczego teraz jest ciężej... Jestem już zła i to tak po całości.
U mnie w mieście nasypało dużo śniegu. Dziwne jest patrzeć na takie ilości białego puchu. Za mojego życia jeszcze nigdy nie było go tyle! Niedługo mają być też mega niskie temperatury. W drugim tygodniu stycznia chyba było nawet -21.
W poniedziałki nigdy nie ćwiczę, bo nie mam już siły. Lekcje i wszystkie zadania domowe kończę na styk przed angielskim dodatkowym, a jak wracam po tej 19:30 to jedyne na co mam ochotę to odpoczynek i spanko. Czasem jeszcze wtedy się uczę, ale staram się to robić max do 22, bo później już nie jestem w stanie funkcjonować. Na szczęście dziś nie mam aż tyle do roboty, co mnie niezmiernie cieszy.
Mam w lodówce pizzę, która ma termin do dziś i muszę ją zjeść. Kalorii pełno, ale może jeśli zjem jeden to nie będzie tak źle. Resztę oddam rodzicom (jeśli będą chcieli). Naprawdę nie lubię marnować jedzenia, więc nie po drodze mi wyrzucanie tej pizzy czy inne takie. Jestem ciekawa czy po zjedzeniu tej pizzy przytyję czy może nie. Już się dziwne rzeczy zdarzały, że po zjedzeniu pizzy nawet chudłam, więc aktualnie nic mnie nie zaskoczy.
Ostatnio moja cera przechodzi jakiś kryzys. Irytujące jest to, że kiedy jem sam syf to zazwyczaj skórę mam super czystą, a gdy jem zdrowiej (powiedzmy...) to mnie strasznie wysypuje. Wiem, że to też wina dojrzewania, no ale jednak... Oby w najbliższym czasie trochę się polepszyło.
Słucham też nałogowo "Ale jazz!" od sanah i Vito Bambino. Ostatnio ciągle słyszę to w radiu :) Dajcie znać czy już słyszałyście, a jeśli tak, to wam też się podoba? Ogólnie lubię jej muzykę, ale "Szampan" strasznie mi zbrzydł, bo wszędzie było go pełno.
Dobra, szykuję się już powoli na angielski, dlatego odezwę się dopiero po 20 :)
EDIT 21:12 - Angielski minął mi dość przyjemnie. Za każdym razem nie chce mi się tam iść, ale jak z niego wracam to mam w sobie masę pozytywnej energii. To pewnie dlatego, że nauczyciel jest prześmieszny - ludzie z mojej grupy też :) Pączki już zamówione i naprawdę się cieszę, bo jestem ciekawa czy będą dobre haha. Pizza na kolację też została zjedzona. Zjadłam ją z bratem i mamą - ukroiłam sobie najmniejszy kawałek. Swoją drogą prawie skusiłam się na jeszcze jeden, ale udało mi się ogarnąć. A żeby było jeszcze lepiej, to pojeździłam 30 min na rowerku stacjonarnym. Teraz mam zamiar nareszcie (!) odpocząć i nadrobić zaległości youtubowe.
BILANS:
- pepsi max wiśniowe 5 kcal
- zupa pomidorowa z makaronem ? kcal
- kawałek pizzy 4 sery (bez glutenu i laktozy) z biedronki 253 kcal
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz