wtorek, 1 lutego 2022

71.

Witajcie 1 lutego! 
Styczeń był dobrym miesiącem - pomimo wielu przepłakanych nocy i mrocznych myśli. Zaburzenia odżywiania są ostatnio bardzo głośne i okrutne. Przez kilka ostatnich dni nie mogłam zasnąć, bo nie pozwalała mi na to głowa. Im chudsza jestem tym grubsza się czuję i coraz intensywniej boję się przytycia - jakby to było coś obrzydliwego i niedozwolonego.
U mnie w głowie zachodzi jakby walka pomiędzy mną, która chce jeść masę pysznego jedzenia, a tą mną, która chce mieć bmi = wygłodzenie. 
Nie udało mi się jeszcze tego osiągnąć z wielu powodów:
1) Moi rodzice - moja mama jest bardzo opiekuńcza i trochę przewrażliwiona, gdyby mogła to chodziłaby ze mną do lekarza i na badania krwi codziennie, więc nagły spadek wagi wzbudziłby u niej panikę
2) Kontrole u lekarza - są lekarze, do których chodzę regularnie na kontrole i którzy na każdej wizycie mnie ważą (jeden lekarz mówi mi nawet jak ma się moje bmi), więc gdyby lekarz powiedział mi/moim rodzicom, że muszę przytyć, to zeszłabym z tego świata, bo rodzice wpychaliby we mnie mnóstwo jedzenia A JA NIE CHCĘ TYĆ
3) Babcia, która praktycznie codziennie robi obiady - muszę je jeść, a często to są frytki lub mięso smażone na głębokim oleju - to jest jak zbrodnia
4) Mama pewnie pomyśli, że mam anoreksję i skończę u specjalisty
Mimo to chęć schudnięcia nie znika. To jest silniejsze niż wszystkie przeciw. To trochę jak uzależnienie. Spadek wagi jest w chuj satysfakcjonujący - nie mówcie, że nie. Wiem, że ktoś sobie teraz pomyśli, że jest tyle fajnych rzeczy do osiągnięcia w życiu i że zmienię myślenie jak dorosnę. Może tak być, nie wątpię w to. 
Strach przed byciem grubą jest paraliżujący. Nigdy nie czułam go tak bardzo jak teraz. Ostatnio widziałam w telewizji program, który chyba nazywał się ciało kontra dieta, który chyba miał pokazać, że otyłe ciała też są cool. Mnie to jeszcze bardziej zniechęciło do jedzenia. To już jakiś fatshaming z mojej strony. Nie mam nic do osób, które więcej ważą i nigdy bym takiej osobie złego słowa nie powiedziała, ale JA nie mogę być gruba. Inni mogą wyglądać jakkolwiek, ale ja mam być chuda i tyle.

W tym miesiącu chcę szczególnie zadbać o nawodnienie - w styczniu szło mi z tym nieźle.
Chcę przeczytać drugi tom lektury.
Trochę więcej się ruszać - nawet samo rozciąganie będzie lepsze niż nic.
Chcę mieć w dupie przedmioty, których nie będę pisać na maturze.
Chcę traktować samą siebie z szacunkiem i miłością.
Chcę regularnie planować swoje dni tak, żeby o niczym nie zapomnieć.
Chcę być bardziej odprężona na jazdach. 
I jak zawsze - chcę schudnąć. Nie ważne jak, nie ważne ile, ale chcę schudnąć. GOOD LUCK!

Myślę, że jak będę miała 18 lat, to już na 100% zabiorę się za schudnięcie, bo wtedy będę odpowiadać sama za siebie + do lekarza już nie będę chodzić z rodzicami (: Moja ostatnia wizyta u lekarza *tego który co wizytę liczy moje bmi* będzie we wrześniu, więc później już nie powinnam mieć żadnych przeszkód na drodze.

Nie zdziwcie się też jeśli nagle nie będę się odzywać przez jakiś czas. Już pewnie zauważyłyście, że zdarza mi się znikać na miesiąc lub więcej. Zawsze powodem jest moja próba wyjścia z zaburzeń odżywiania, która zawsze kończy się porażką. Ostrzegam tak na wszelki wypadek :) 

W czwartek wyjeżdżam to trójmiasta i postaram się dobrze odżywiać przez ten czas i NIE JEŚĆ GLUTENU, bo ostatnio jem go cały czas. Jelita mi w końcu nie wytrzymają jak tak dalej pójdzie.
Życzę Wam miło spędzonego lutego :) 

Plany na jutro:
-> wystawić płaszczyk na vinted
-> przeczytać min. 1 rozdział lektury
-> rozciąganie + krótki trening na macie
-> umyć włosy
-> zjeść kolację, bo inaczej nie mogę zasnąć
-> nie zjeść żadnego syfu przez cały dzień :)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz