W środę zaczęłam domowe porządki. Podzieliłam sobie obowiązki na kilka dni, żeby się nie wykończyć. Środa była dniem odkurzania i ścierania podłóg. W końcu zabrałam się też za wystawienie podręczników szkolnych na vinted. Po wszystkim skończyłam czytać książkę na balkonie i zamówiłam nowego laptopa. Pieniądze które dostałam na 18 urodziny miały być głównie przeznaczone właśnie na laptopa, bo chcę go wziąć ze sobą na studia. Mój aktualny laptop to stary grat z zepsutą baterią więc raczej do niczego by się nie nadał. Zakup nowego sprzętu zostawiłam mojemu bratu, bo on siedzi w tych elektronicznych tematach. Wszystko poszło raczej gładko i ku naszemu zaskoczeniu kurier dostarczył paczkę już następnego dnia. W środę planowałam wybrać się do kina na film Barbie, ale nie przewidziałam tego że może już nie być miejsc w kinie... Pierwszy raz miałam taką sytuację i byłam w szoku, bo w moim mieście kino raczej nie jest zbytnio oblegane. Pojedziemy do większego miasta w sobotę żeby obejrzeć, bo u nas już nie będzie kolejnych seansów.
Czwartek był dniem wycierania kurzy i czyszczenia łazienek, ale zanim zabrałam się za robotę poszłam nadać do paczkomatu 2 paczki z podręcznikami. Po powrocie do domu moment później przyjechał kurier, więc miałam już swojego nowego laptopa. Jak na razie nie mam z nim żadnych problemów, ale nie chcę go używać bo boję się że go zepsuję... Ogarnięcie wszystkiego co zaplanowałam na ten dzień było trochę wymagające. W międzyczasie zadzwoniłam też do biblioteki, żeby zapytać się czy mają u siebie kody do Empik Go, ale niestety nie. To krok do przodu, że w ogóle tam zadzwoniłam, więc jestem z siebie dumna. Dziękuję Pannie A która w ten sposób zmotywowała mnie do przełamania pewnych barier ❤️ O 18:30 miałam umówioną jazdę konną dla mnie i dla mamy. Całkiem fajnie mi się jeździło mimo miesięcznej przerwy. W drodze powrotnej do domu mama powiedziała mi, że instruktorka jazdy mówiła jej o tym jak dobrze ja teraz wyglądam i że bardziej kobieco, ale powiedziała to mojej mamie a nie mi, bo wiedziała, że bym się obraziła. Jak to usłyszałam to myślałam, że zejdę z tego świata. Ta kobieta ciągle komentuje to jak wyglądam i może dla niej to są komplementy, ale ja czuję się przez to paskudnie i uświadamiam sobie że naprawdę muszę być ulana, że ludzie tak o mnie mówią. Czuję się obrzydliwie. Po 22 pojechałam z tatą i bratem na zakupy spożywcze, bo lodówka świeciła pustkami. Nigdy nie byłam w sklepie o takiej godzinie, więc zaskoczył mnie totalny brak ludzi. Po rozpakowaniu zakupów zabrałam się za wieczory skincare i kontynuowałam czytanie książki (teraz czytam Misery Stephena Kinga) i trwało to jakoś do 1 w nocy... No i aktualnie jest prawie 2 a ja piszę ten wpis.
Jutro rano ponownie wybieram się na rynek z babcią, dostałam z bratem zadanie bojowe - malowanie płotu, o 12:45 mam paznokcie i muszę nadać kolejną paczkę, bo ktoś kupił kolejny podręcznik.
Dobranoc albo miłego dnia w zależności kiedy to czytacie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz