niedziela, 13 sierpnia 2023

177. Do trzech razy sztuka

Cześć.

Pobudka w dzień egzaminu z prawa jazdy za każdym razem była dla mnie przerażająca - ten moment kiedy się budzisz i przypominasz sobie co cię tego dnia czeka. Egzamin miałam o 14:40 i zawiozła mnie na niego mama. Byłam przerażona, ale jakby nieobecna. Do WORDu przyjechałyśmy trochę zbyt szybko, więc jeszcze chwilę poczekałam w głównej poczekalni razem z mamą, a jakieś 15 min przed egzaminem poszłam już w miejsce gdzie czeka się na egzamin praktyczny. Starałam się uspokoić i dużo gadać do siebie w głowie, bo ogarnięcie głowy to był chyba największy problem. O tej godzinie co ja miała też egzamin jeszcze jedna dziewczyna, która jak się okazało miała na imię tak samo jak ja, więc kiedy egzaminator zawołał po imieniu to obie wstałyśmy, a dopiero chwilę później przyszedł kolejny egzaminator i śmiali się razem, że tak się trafiło. Może to pozwoliło mi się trochę wyluzować. Udało mi się wyjechać z łuku - SZOK I NIEDOWIERZANIE!!! Dalszą część egzaminu pamiętam jak przez mgłę, bo nie docierało do mnie że wyjechałam z tego walonego łuku. No i zdałam dziewczyny!!! Miałam fajnego egzaminatora, który starał się mnie uspokoić, bo najwyraźniej widział że zaraz zejdę na zawał. Na koniec egzaminu powiedział mi, że jeżdżę zbyt ostrożnie i to trzeba poprawić - zdaję sobie z tego sprawę, najwyżej będę na mnie trąbić na drodze. Mama bardzo się ucieszyła, zadzwoniłam też do taty, brata i babci oraz na koniec do tego instruktora z poprzedniego dnia (byłam w szoku po zdaniu egzaminu, więc nie byłam zestresowana rozmową telefoniczną - wow). Po wszystkim mama zabrała mnie do KFC na mojego ulubionego shake'a z masłem orzechowym :) Zdanym egzaminem cieszyłam się przez jakieś 15 min, bo później zaczął się overthinking - może to był przypadek że zdałam, może nie potrafię jeździć, może nie zasłużyłam, mam farta i tyle. No i przestałam się cieszyć. Zawsze tak jest.

W czwartek rano byłam zapłacić za wyrobienie plastiku i odwiedziłam z mamą miliony sklepów. Byłyśmy w Action gdzie kupiłam kilka zeszytów do szkoły i kalkulator naukowy. Później w sklepach z butami - jedne zamówiłyśmy przez internet, bo stacjonarnie nie było mojego rozmiaru i kupiłam dwie pary sandałków (nigdy nie kupuję odkrytych butów, więc to kolejny nietypowy krok z mojej strony). Wieczorem byliśmy na zakupach, bo kolejnego dnia mieliśmy mieć gości.

W piątek o 12 byłam z koleżanką z klasy na spacerze. Było po prostu ok, ale bardzo się ucieszyłam kiedy w końcu po wszystkim dotarłam do domu. Czekało mnie tam odkurzanie właśnie przed przyjazdem gości. Resztę dnia spędziłam zajmując się 4 latką i jakoś o 22 poszła spać więc mogłam odpocząć. Dzieci są męczące.

W sobotę od samego rana malowaliśmy (ja, brat i tata) płot. Robiliśmy to dosłownie cały dzień, więc wieczorem po prostu padałam z nóg. Nie mogłam za to odpuścić sobie czytania do drugiej w nocy haha.

Na dzisiaj nie mam żadnych planów, ale udało mi się kupić kilka podręczników i repetytoriów do szkoły. Jutro za to wybieramy się na jeden dzień nad morze, bo jeszcze w tym roku nie byliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz