Bardzo chcę podobać się innym - to zawsze był mój główny cel. Nie obchodziło mnie to, co jest dla mnie dobre. Zawsze najważniejsze jest to, żeby inni uważali, że jestem ładna, że jestem mądra, że jestem utalentowana. Dążenie do wyimaginowanej idealnej sylwetki tylko po to, żeby spodobać się jakiemuś chłopakowi albo żeby dziewczyny ze szkoły czy na ulicy patrzyły na mnie z zazdrością. To głupie, kiedy patrzę na to, co właśnie napisałam, ale tak jest.
Problem w tym, że kiedy jestem taka zakompleksiona i wstydliwa, to ładne *kwestia bardzo sporna* ciało mi nie pomoże, bo mój wyraz twarzy, kiedy przez przypadek złapię z kimś kontakt wzrokowy jest tak przerażający, że na miejscu tej drugiej osoby naprawdę bym się przestraszyła.
Boję się tycia, bo tycie kojarzy mi się z czymś złym. No bo wiecie TŁUSZCZ. Naprawdę nie sądzę, żebym była w stanie tak konkretnie się roztyć - jestem na to zbyt wyczulona.
Mam w głowie coś takiego, że facetom podobają się tylko chude laski, ale tak naprawdę chude - a już szczególnie jak myślę o facetach z Korei. Ostatnio oglądałam dramę "True Beauty" - gra tam bardzo przystojny aktor. Uznałam, że gdybym była tak chuda jak aktorka, która gra tam jego dziewczynę, to by mnie polubił, ale jak jestem taka gruba, to by mnie wyśmiał. Chyba jestem psychiczna myśląc, że w ogóle kiedykolwiek spotkałabym tego faceta, bo należy też do zespołu (ASTRO) i *chyba* jest idolem. To tak samo jakbym teraz rozpaczała, że Justin Bieber mnie nie polubi. To okropnie idiotyczne, ale ja naprawdę KILKA DNI TEMU pomyślałam, że super pomysłem jest głodzenie się po to, żeby wyglądać jak aktorka z dramy, żeby pokochał mnie typ, który jest sławny i sama możliwość zobaczenia go na żywo jest totalnie nieprawdopodobna, a co dopiero żeby w ogóle mnie zauważył. Tak - jestem absolutnie, niesamowicie głupia, ale cały czas nie mogę przestać o tym myśleć. Swoją drogą ta aktorka z dramy przy wzroście 169 cm waży 46 kg (info z neta) - to mało. Wiem, że koreanki zazwyczaj są takie drobniutkie, ale still mnie to okropnie dołuje, bo w porównaniu do takiej koreanki to faktycznie jestem gruba.
Przepraszam za te dziwne wywody. Musiałam się wygadać. Pewnie to co napisałam jest mało logiczne, ale czasem mam taki słowotok i nie mogę przestać. Szkoda, że tylko tu potrafię tyle pisać. Normalnie nie umiem z nikim zamienić więcej niż kilka słów - taki smaczek. Trzymajcie się.
Wiem, o co chodzi i rozumiem Cię. Nasza głowy potrafią nam czasem niezły burdel zgotować.
OdpowiedzUsuńHej, witaj. Któż nie zna Twoich rozterek! Ale to minie z czasem, tylko pracuj nad swoją psychiką równie mocno jak nad ciałem.
OdpowiedzUsuńHej, będę się starać :)
UsuńJa myślę, że i tak jesteś w dobrej pozycji, bo zdajesz sobie sprawę z tego, że wychudzenie nie sprawi, że nagle Twoje życie stanie się jak z filmów. Spróbuj nie być dla siebie za ostra.
OdpowiedzUsuńPs. Dziękuję za komentarz u mnie <3
To prawda - aż szkoda mi dawnej mnie, która była pewna, że chudość = idealne życie. Spróbuję :)
UsuńTrzymaj się!